W pościgu za idealnością zgubiłam sens walki, z przyjemności przemieniłam to w przymus, ciężkostrawny obowiązek. Nie zdążyłam się zorientować gdy podczas - kiedyś przyjemnych - treningów motywujące myśli <zrobisz to bo chcesz> zastąpiły <zrobisz to bo... musisz>.
Frustracja rosnąca z każdym nieudanym skokiem psuje mi humor. Strach zamiast pomóc - paraliżuje. Towarzystwo innych ludzi zamiast wesprzeć jedynie denerwuje i onieśmiela.
Chęć bycia kimś lepszym niż się jest teraz trawi mnie od środka. Może muszę cofnąć się i znaleźć to, co zgubiłam po drodze do doskonałości? Może muszę usiąść i dokładnie przeanalizować swoje czyny i myśli?