Monday, January 23, 2012

20. Find your own way to express the feelings.


Kim jestem...?


Jak statek samotny na morzu
Choć przez wyspy otoczony
Do portu nie zawita.




Opadłam z sił. Szara rzeczywistość osaczyła mnie znienacka, próbując wyssać ostatnie tchnienie szczęścia. Multum egzaminów, tysiące kserówek, walka o stypendium. Ot, sesja po prostu! Walczę ze świadomością, że dane mi są dwie zaledwie drogi do wyboru: wrócić z tarczą, bądź na tarczy. Świadomość ta nie dodaje mi otuchy.
Depresja powraca. Wielkoformatowa.
Niestety, mój umysł w tej kwestii jest nieugięty. Działa w systemie zero-jedynkowym, co moim szczęściem i zgubą zarazem. Walczę z samą sobą tak, jak walczyłam niespełna rok temu, u boku mając mego Lubego i kota. Tak, mam przewagę. Wcześniej walczyłam całkiem sama.

Moje życie to składanka słów kluczy. Tak niezwiązanych z sobą - lecz współistniejących - jakby Artysta zdecydował się za pomocą młotka i żelazka ułożyć z niepasujących do siebie puzzli jedną całość.




parkour.kot.muzyka.miasto.drzewa.holandia.migracja.pamiętnik.ołówek.wieczne pióro.

języki.poszukiwanie.japonia.futon i tatami.herbata.tęsknota.agresja.czarny.niewinność.

niebieski.nadzieja.kalenji.przemoc.księżyc.Betelgeuse.okno i parapet.książki.pociąg.wiara.







Kim jestem...?


Moje marzenia
Jak pióra z żelaza
W swej dostojnej ciężkości
O Ziemię się rozbiły.


Saturday, January 14, 2012

19. Lubię ten ból.

Herbata w pojemnym kubku stygnie, rzucona przeze mnie w odchłań zapomnienia.


Yukiko śpi beztrosko na moich książkach, zwiedzając krańce przecudnego kociego Świata Snu.


A ja, przytłoczona ponurą pogodą za oknem i potężnym bólem głowy, staram się nie stracić głowy w tym wszystkim...
Ciężkie jest owo zadanie.













Życie studenta daje mi porządnie w kość. Sesja, która chadza w stumilowych butach, swoim śmiercionośnym oddechem dmucha mi w szyję, uśmiechnięta stoi tuż tuż... A ja w odwecie mogę jedynie rzucić jej w twarz plikiem kserówek i konspektów z wykładów o historii Japonii.


Żeby urozmaicić sobie czas wolny, znalazłam pracę. W poniedziałek idę na rozmowę, i jeśli mi się powiedzie, mogę już wyjąć sobie z życia każde dwa weekendy w miesiącu. Ale czas to pieniądz, który zasili moje konto, wyczyszczone po wczorajszym kupieniu biletów do Holandii...

Jakże dziwne to uczucie. Świadmość, że nie tlen, nie pożywienie, a ten bilet trzyma mnie przy życiu. Wizja spędzenia kolejnych dwóch tygodni u boku wspaniałego mężczyzny zmniejsza ten ból rozstania, odczuwalny przy każdym wdechu, każdym kroku.












Lubię ten ból.

 
Uświadamia mi on, czemu żyję.









Oznacza to najpradopodobniej, że jestem nieuleczalną masochistką. Ja temu nie zaprzeczę. 



Wednesday, January 11, 2012

18. Podsumowanie




Przy jego ciemnej, holendersko-indonezyjskiej karnacji moja polska dłoń zdaje się być biała jak piórko łabędzia..
 


Rok 2012 już trwa w najlepsze, czas więc podsumować minione dwanaście miesięcy.


Uważam, że 2011 rok był przełomem w moim życiu. Co postanowiłam, to zostało zrealizowane. Zdałam dobrze maturę, dostałam się na Japonistykę, w końcu przerwałam nieustannie wyniszczający mnie toksyczny związek, zaczęłam uprawiać parkour, odnalazłam siebie i wspaniałego mężczyznę, który kocha mnie całym sobą. Odnalazłam to szczęście, które nieustannie się przede mną ukrywało.



Chcę więc oficjalnie zamknąć to, co skończone, rozpocząć to, co się zaczęło, wyznaczyć sobie konkretne cele i dążyć do ich osiągnięcia.



1. Zdaję sobie sprawę, że ciepłe łóżko nie jest złe, ale nie mogę stawiać je najwyżej w hierarchii. Tak więc choćby się waliło i paliło - nie będę omijać (przesypiać) zajęć na uczelni.

2. Pracę znajdę, pieniądze zarobię, do ukochanej Holandii w wakacje pojadę.

3. Parkour odgrywa w moim życiu istotną rolę. Ale i tu lenistwo mnie dopada, gdy nie ma czasu chęci są, gdy czas jest zawsze się wymówkę znajdzie, by robić coś innego... A to o moje samodoskonalenie chodzi. O samopoczucie też. O świadomość samej siebie.
- Będę biegać raz w tygodniu. Na dystans, nie na czas.
- Choćby raz na miesiąc zawitam na sali akrobatycznej.
- Siłówkę robić będę dwa razy w tygodniu, do upadłego.
- Moim problemem jest brak siły w rękach, i na tym chcę się skupić, więc będę co drugi dzień ćwiczyć na drążku.
- Nagram porządny sampler.

4. Angielski to moja przyszłość. Zawaliłam w zeszłym roku, teraz nie mogę na to pozwolić. Będę choć raz w tygodniu uczyć się czegoś, skupię się na gramatyce.

5. Pielęgnować będę nowe znajomości i stare przyjaźnie, bo na nich opiera się więcej, niż możemy przypuszczać...

6. W te wakacje pojadę z mym Lubym do przewspaniałego Lysses oraz na PZP.

7. Ze spraw bardziej przyziemnych - nowy laptop i rolki.





I do tego będę dążyć w tym moim zawirowanym życiu.

   

Dziękuję wszystkim tym, którzy przyczynili się do takiego obrotu sprawy.

Sunday, January 8, 2012

17. Welcome Home


Welcome home.
 

3 tygodnie w Raju dobiegły końca.


Moje serce rozerwało się na dwie części. Jedna z nich, ogromna, została w Nieuwegein, a druga - zaledwie okruch! - została przy mnie.




Wiem, że wszystko będzie jak należy. To tylko moje oczy tworzą coraz to nowsze łzy bez mojego pozwolenia.




Przepraszam Was za takie "zwykłe" zdjęcie. Niesie ono jednak z sobą wiele znaczeń, i jest dla mnie czymś więcej niż tylko zdjęcie Dziewczyny Z Hamburgerem. Czy nie zabrzmi to śmiesznie gdy powiem, że w symboliczny sposób przedstawia moje życie? Taka prawda. I nawet lepiej, że tylko nieliczni zrozumieją przesłanie owej fotografii.