Friday, May 25, 2012

38. :)

Drogi Krzysiu...

W dzień Twoich urodzin... pięknie nawaliłam. Chciałam dać ci własnoręcznie upieczone muffinki - nie wyszły, są mało słodkie a ciasto nie wyrosło. Nawet mój kot nie chce ich jeść. Chciałam zabrać Cię na spacer do parku, byś odpoczął i choć na chwilę zapomniał o smutkach - wyszło na to, że nie wyszłam w ogóle z domu, musiałam wszystko wysprzątać z okazji jutrzejszego Dnia Matki i urodzin mojego brata. 

Wiele dobrych chęci, w praktyce jedno wielkie ZERO. -.-


Chciałam, by ten dzień dał Ci wiele dobrych wspomnień... Zawiodłam, czuję się z tym okropnie.
 Ale wiedz, że życzę Ci jak najlepiej.




      Optymizmu.       Bratniej duszy.       Szczęśliwych chwil.       Wspaniałych wspomnień.       Odwagi w pokonywaniu    

 przeszkód... tych parkourowych również ;).  Dużo muffinek. 

Uśmiechu.






Kwiatuszek ode mnie :3



Wednesday, May 23, 2012

37. Świat, którego czas...



Spójrz w niebo. Co widzisz?



Wyobraź sobie dziewczynę, siedzącą samotnie na parapecie wielkiego okna.
W pokoju stoją dwa krzesła i stół. Zapomniane tak samo jak Ona. Nie ma też nikogo, kto mógłby o Niej pamiętać. Bo to Świat, gdzie istnieje tylko ta dziewczyna, ten pokój i to okno.
Świat, którego czas dobiegł końca.


Co może być boleśniejsze od samotności? Samotności na Świecie, na którym czas przestał płynąć, nikt się nie urodzi i nikt już nie zazna śmierci?





Siedzę na parapecie okna, wiatr porusza mymi włosami. Trwam w ciszy, jedynie śpiew ptaków i tajemniczy szept liści rozbrzmiewa w mojej głowie. A zegar na półce wystukuje rytmiczną melodię.
Nie jestem samotna.



Tuesday, May 15, 2012

36. Kulka





Jakoś wiję się w tej bolesnej agonii
Twarz wykrzywiona bólem
Śmiać się tylko mogę z losu i okrutnej ironii
Bo przecież chciałam inaczej...

A na pewno nie tak.
Miałam się ogarnąć. Otrząsnąć i iść dalej. Lecz wtedy ciało odmówiło posłuszeństwa, i zakotwiczona bólem jak kulka sturlałam się do dołu.


Thursday, May 10, 2012

35. Ulotność



Człowiek nie zdaje sobie sprawy, że jest szczęśliwy, póki tego szczęścia nie utraci.  A może to się stać w najmniej oczekiwanym momencie.
Utrata szczęścia może przyjść pod najróżniejszą postacią. Śmierć lub choroba bliskiej osoby, zdrada, kradzież, samotność. Może to być także coś bardziej niepozornego,  jak na przykład zwykła sprzeczka z rodzicami, zgubienie bardzo ważnej rzeczy czy... potłuczenie ulubionego kubka.
Rzadko kiedy zastanawiamy się nad tym. Większość ludzi potrafi jedynie dramatyzować i rozpaczać. Mniejsza część stara się wszelkimi sposobami powrócić do wcześniejszego stanu, ale naprawdę mało kto potrafi wyciągnąć wnioski i likwidować ryzyko pojawienia się ponownie danej sytuacji, o ile zależała ona od nas. 
Ludzie zazwyczaj narzekają na wszystko, nie mogąc dostrzec piękna ulotnych chwil. Nawet z pozoru "normalny" dzień może być czymś, do czego będziemy tęsknić, gdy zastanie nas kryzys, gdy odbiorą nam tą normalność dnia i nocy. Czemu dopiero gdy umrze nam dziadek, doceniamy jego obecność w naszym życiu, czemu gdy stłuczemy ulubiony kubeczek pojmujemy, jakim sentymentem go darzyliśmy? Z drugiej zaś strony, śmierć bliskiego trzeba w końcu zaakceptować, a kubek kupić nowy, podobny lub ładniejszy.

Warto przysiąść na chwilę w wygodnym fotelu, zaczerpnąć łyka gorącej herbaty, odetchnąć i po prostu nacieszyć się chwilą.



34. Jedno słońce



I choć dziś się rozstaliśmy
Jeden księżyc dla nas świeci
Jedno słońce nam przygrzewa
Jedno niebo jest nad nami.








Ciężko mi dziś.
Opieram się plecami o zimne drzwi piwnicy... Nie chcę znów tam wrócić. Nie chcę znów więzić umysł w zimnej jaskini obojętności i tęsknoty. Muszę żyć, bo mam po co żyć.




Przed Jego odlotem wymieniliśmy się pamiętnikami. Czytając Jego wpisy, znalazłam wiersz napisany przez Niego. Bardzo mnie poruszył.
Dzięki pamiętnikom lepiej zrozumiałam Cyriela. Jego myśli, pragnienia, sposób analizowania problemów.
Mam nadzieję, że ułatwi to nam przyszłość.
Kot śpi u mego boku, laptop ogrzewa mi kolana, Niebieski Pamiętnik leży otwarty na łóżku. Teraz moja kolej na pisanie dzień w dzień, aż do dnia kolejnego spotkania. A nastąpi to wkrótce, bo już czwartego lipca. Jedynie 55 dni do przetrwania.









A gentle brush of her fingers,

Sending shivers down my spine.

And the love I see in her eyes,

Is a love that equals mine.



She greets me with a smile,

And leaves me with a kiss.

If she were to ever leave me,

I couldn't imagine what I'd miss.



Maybe it's her touch,

Or the way she makes me feel.

But whatever it is,

I'm head over heels.


 
                                                       Cyriel Gerrits
  













Sunday, May 6, 2012

33. Śniadanie.





10:00 rano

On śpi, ja robię mu śniadanie.

A krzyk mego serca rozsadza mnie od środka. Łzy cisną się do oczu, świat stoi za mgłą.






Czas złośliwie korzystając ze swej mocy znów przyspieszył, chcąc ponownie zapędzić mnie do Piwnicy w moim umyśle. Wiem, że to nieuniknione... Ale czy uda mi się utrzymać ten dobry stan ducha?
Nie wiem.


Za 2 dni znów stanę na tym dachu wraz z Izą, spojrzymy razem w niebo na zachód,  miejsce gdzie samolot z Nim zniknie nam z oczu.
Będziemy tak stać w ciszy, aż łzy osuszy mi wiatr, a na twarzy pojawi się uśmiech.
Wtedy zapewne Iza zacznie stawać na skraju wieżowca, chcąc mnie wystraszyć, zjemy grosa i będziemy śmiać się z całego świata.
Bo przecie spotkam się z nim pierwszego lipca i wszystko będzie tak jak dawniej.






Bo on jest we mnie, tak jak ja jestem w nim.