Niemy krzyk rozpaczy podnoszę do gwiazd,
miotam się w pętach bezradności i niemocy.
Słowa nie chcą się układać w sensowne zdania, łzy obficie zraszają klawiaturę.
Czemu, czemu do cholery nikt nie uszanuje mojego szczęścia?
Zmuszona do walki z całym światem, raniona w pierś spadam w przepaść. Jedyne, co mogę zrobić, to wyciągnąć dłoń w stronę nieba, swym intensywnym błękitem szydzącym ze mnie, i patrzeć, jak skraj klifu się oddala.
Zamykam więc oczy, rozkładam ręce...
I wyczekuję momentu, w którym uderzę o skalistą ziemię.
No comments:
Post a Comment